Wersja do oglądania
Wersja do czytania
Ewa Binda: Jest z nami Kasia Seredin-Kolarczyk – agentka, która bierze udział w trzeciej edycji programu mentoringowego Słowna Agentka.
Co skłoniło Cię do poszukiwań programu dla korektorek i redaktorek?
Katarzyna Seredin-Kolarczyk: Tak naprawdę niczego takiego nie szukałam. Lubię się uczyć nowych rzeczy – takich, które mnie fascynują lub mogą przydać mi się w życiu zawodowym – i po prostu wyświetliła mi się Twoja reklama. Pomyślałam sobie: „Może obejrzę darmowy webinar? Zobaczę, przekonam się, o co chodzi”.
Zafascynowało mnie to, co mówiłaś o korekcie, i stwierdziłam, że może mi się to przydać w pracy, bo jestem grafikiem DTP. Uznałam, że to naturalne uzupełnienie moich umiejętności.
Często jest tak, że najpierw poznajemy kulisy korekty i redakcji, a dopiero potem postanawiamy pójść o krok dalej, czyli zająć się komputerowym składem tekstu (DTP). Ty jesteś osobą, która zrobiła odwrotnie: najpierw grafika, a potem kolejny krok w postaci redakcji i korekty.
To świetne połączenie, bo jesteś w stanie nie tylko zająć się stroną graficzną, ale też zauważyć pewne niedociągnięcia i błędy w tekście.
Z jakimi obawami wiązało się podjęcie decyzji o dołączeniu do programu?
Przede wszystkim bałam się, że nie podołam, bo materiału będzie za dużo, będzie za trudny. Owszem, lubię pisać i podobno nawet nieźle mi to idzie, natomiast jeśli chodzi o zasady ortografii i interpunkcji, to zawsze pisałam intuicyjnie i – jak się okazuje – najczęściej błędnie.
Bałam się też, że materiał będzie stworzony trudnym językiem, którego nie zrozumiem, że zakopię się w książkach i w końcu z powodu tego, że jest za trudno, zrezygnuję.
Co w takim sprawiło, że mimo obaw postanowiłaś spróbować?
Przede wszystkim Twój bezpłatny webinar. Bywam na wielu takich webinarach, bo uważam, że to fajne źródło wiedzy, aczkolwiek bardzo często prowadzący robią je tylko po to, żeby ściągnąć klientów i przez większość czasu informują o tym, co chcą sprzedać, co oferują i tak dalej.
U Ciebie było zupełnie inaczej. Przekazałaś kawał solidnej wiedzy przydatnej na co dzień, nawet niekoniecznie tylko korektorkom. Dowiedziałam się wielu nowych rzeczy i poczułam z Tobą vibe. Masz sympatyczny głos i w ogóle jesteś sympatyczna, więc stwierdziłam: „Spróbuję, czemu nie?”.
To ważne – ten vibe. Albo z kimś się rozumiemy, albo nie, i dosyć szybko można się o tym przekonać.
Miałaś początkowo obawy, czy się odnajdziesz, czy to nie będzie za trudne, czy język, będzie dla Ciebie zrozumiały. Co wydarzyło się potem i jak oceniasz to, czego się bałaś, w konfrontacji z rzeczywistością?
Już od pierwszych modułów okazało się, że język jest bardzo przystępny. Wszystko jest wyjaśnione w atrakcyjny sposób. Materiałów jest ogrom, ale nie należy się tego bać, bo jest bardzo dużo czasu na ich przerobienie. Nie można oczywiście zapominać, że ten czas biegnie, i warto usiąść, dobrze przyswoić sobie materiały, powtarzać, wracać do lekcji, jeśli nie do końca zrozumieliśmy je za pierwszym razem.
Cudowną rzeczą jest kontakt z Tobą zarówno podczas spotkań na żywo, jak i mailowo. Żaden mój mail nie został bez odpowiedzi.
To nie jest tak, że kupujesz program, prowadzący jest z Tobą przez pierwsze trzy miesiące, a potem radź sobie sam. Ty dalej wspierasz, jesteś z nami, pomagasz nam na każdym kroku.
Kiedy miałam wątpliwości czy dodatkowe pytania, to zawsze dostawałam odpowiedź, i to jest wspaniałe.
Co najbardziej cenisz w tym, co znalazłaś wewnątrz Słownej Agentki – w głównych materiałach lub w misjach językowych?
Materiałów jest mnóstwo i wszystkie są bardzo wartościowe. Nie ma tam ani jednej zbędnej kropki, ani jednego zbędnego zdania. Czułam się bardzo zaopiekowana, a materiały są wyczerpujące.
Bardzo cenne było także wsparcie dziewczyn w grupie. To coś niesamowitego, że nie znamy się osobiście, a wciąż się wspieramy i kontaktujemy, choć każda ma swoje życie. Wrzucamy na grupę pytania i dostajemy mnóstwo pomysłów, jak coś rozwiązać.
Dzięki Tobie poznałam dwie cudowne dziewczyny z poprzedniej edycji – Angelikę i Sylwię. Współpracujemy, ale też kontaktujemy się zupełnie prywatnie – tak po prostu, żeby pogadać, właściwie codziennie.
Znalazłaś wsparcie nie tylko moje, czyli mentorki, ale także wsparcie dziewczyn, które jadą na tym samym wózku albo mają cele podobne do Twoich.
Jak podsumujesz to, co zyskałaś dzięki Słownej Agentce?
Ogrom wiedzy – to na pewno. I większą pewność siebie. Znam zasady, choć nie jest tak, że poznałam je wszystkie i mam je w małym paluszku, bo wciąż są rzeczy, które na okrągło muszę sprawdzać. Mam teraz materiały, do których mogę wrócić, i nie muszę już szukać wszystkiego w internecie czy w słownikach.
Zyskałam też dodatkową wiedzę nie tylko na temat zasad pisowni, ale też mnóstwo wiedzy dotyczącej marketingu i tworzenia marki osobistej – coś absolutnie bezcennego. To rzeczy, które pomogą nie tylko korektorkom. Jeżeli ktoś zdecyduje, że jednak nie chce iść tą drogą, to ta wiedza i tak przyda mu się w każdej innej dziedzinie.
Program zmobilizował mnie do tego, żeby napisać własnego e-booka –pierwszego w moim życiu (i mam nadzieję, że nie ostatniego). do Do stworzenia tej książki zainspirował mnie Twój program: napisałam e-booka przeznaczonego przede wszystkim dla korektorek, redaktorek i autorek.
Czy mogłabyś odpowiedzieć coś więcej o swoim e-booku i o tym, jak to się stało, że Słowa Agentka zainspirowała Cię do stworzenia go?
Tytuł brzmi „Podstawy DTP dla bardzo początkujących”. To naprawdę podstawy podstaw, napisane prostym językiem – przynajmniej tak słyszę od recenzentek. Starałam się w nim przystępnie przekazać informacje na temat składu i łamania.
Podczas Twojego programu zauważyłam, że korektorki często nie zdają sobie sprawy, że pewnych rzeczy nie da się zmienić w układzie graficznym i że to nie wynika z tego, że grafik stwierdza: „Zostawię tak, jak jest”. Jedna mała zmiana, np. przerzucenie jednej litery do nowej linii czy wciągnięcie jej do poprzedniej, może posypać cały rozdział.
Uważam, że to bardzo cenna wiedza dla korektorek i redaktorek. Powinny wiedzieć, że nie każdą zmianę da się wprowadzić i nie wszystko jest do zrobienia.
Przypomniały mi się sesje mentoringowe, w których brałaś udział na żywo. Gdy pojawiały się zagwozdki pod tytułem: czy grafik DTP jest w stanie coś takiego zrobić?, to byłaś tą instytucją, do której zwracałam się z prośbą o wskazówki.
Jaki moment Słownej Agentki, wspominasz najmilej? Mówiłaś o sesjach na żywo, o flow, o poznaniu dziewczyn z poprzednich edycji.
Chyba najbardziej pozytywnie wspominam spotkania na żywo. To dawało bardzo dużo, zwłaszcza że świetnie pracuje się w zgranej grupie i deliberuje nad tym, jak jest poprawnie: czy tak, czy inaczej?
Były sytuacje, kiedy wracałyśmy do poprzednich zdań, bo pojawiały się nowe pomysły, i to było super. To było jak spotkanie z koleżankami przy kawie, a jednocześnie przy pracy.
Dodam, że sesje są nagrywane i jeżeli ktoś nie mógł w nich uczestniczyć na żywo, to mógł zobaczyć nagranie. Odpowiadałam na zgłoszone pytania bez względu na to, czy dana osoba była obecna.
Uczestniczę czasami jako kursantka w programach, w których musisz być na żywo, żeby zadać pytanie. W Słownej Agentce wygląda to inaczej: cały czas jest dostępny link do formularza, a ja czekam po drugiej stronie i w wyznaczonym momencie wskakuję do zgłoszonych pytań.
Ty byłaś na wszystkich sesjach i wykonywałaś zadania bardzo pilnie. Jak zorganizowałaś swoje życie, żeby mieć przestrzeń na aktywne korzystanie z programu?
Ułatwieniem jest fakt, że nie mam dzieci, więc nie muszę poświęcać im czasu. Mąż jest w miarę samowystarczalny, więc nie przeszkadzało mu to, że się uczę. Dużym ułatwieniem było dla mnie to, że pracuję na własnej działalności, więc nie jestem związana ośmiogodzinnym dniem pracy.
Uważam natomiast, że dla każdego jest to do zrobienia. Kiedy przerabiałam moduły podstawowe, codziennie przeznaczałam sobie na naukę od dwóch do trzech godzin, i nie ma, że boli. To był wyznaczony czas, tak jak w przypadku innych obowiązków – jak chodzenie do szkoły lub do pracy. No więc siadałam i pracowałam, przy czym wtedy, gdy odbywały się sesje na żywo i trwały trzy godziny, to danego dnia już nie poświęcałam więcej czasu na naukę. I tak pięć dni w tygodniu starałam się rzetelnie wykonywać zadania.
Pomimo że miałam wspomniane ułatwienia, to uważam, że program jest do przerobienia dla każdego. Nie trzeba poświęcać trzech godzin: wystarczy godzina codziennie zamiast siedzenia w telefonie, przewijania Instagrama czy oglądania Netflixa. Coś kosztem czegoś – to zawsze tak wygląda, gdy chcemy coś zrobić dla siebie i rozwinąć się w jakikolwiek sposób.
Zawsze warto się rozwijać i nie należy poświęcać tego na rzecz czegokolwiek innego.
To, czego się dowiemy, i umiejętności, jakie zdobędziemy, zostaną już z nami i zawsze będą nam służyć. To nie jest coś, co się zapomni.
To kwestia ustalenia priorytetów i skupienia się na tym, co jest Twoim celem. Dlatego właśnie bardzo podkreślam: jeżeli ktoś myśli o dołączeniu do mojego mentoringu, to powinien wiedzieć, że trzeba zorganizować sobie czas na działanie.
Nie chciałabym, żeby Słowna Agentka była kursem, który kurzy się na wirtualnej półce. Mogę przygotować świetny proces, świetne materiały i odpowiadać na pytania, ale najważniejsze jest to, co Ty z tym zrobisz.
Bardzo się cieszę, że potraktowałaś naukę jako rzecz do zrobienia, wpisałaś ją do kalendarza i codziennie pracowałaś.
To inwestycja w siebie, w swoje umiejętności, w swoją przyszłość. Podejrzewam, że nie wszystkie dziewczyny, które skończą program, zostaną korektorkami czy redaktorkami, ale to fajny start.
Nawet jeżeli ostatecznie nie będę się zajmować redakcją – bo wciąż bliżej mi do grafiki – to i tak codziennie wykorzystuję zdobyte umiejętności. Ciągle wyłapuję coś w książkach. Uważam, że jest to warte każdej złotówki i warto w siebie zainwestować. No ale jakby nie patrzeć, na początku postrzegamy to jako koszt.
A tymczasem, gdy przeliczysz sobie, ile kurs kosztuje dziennie, to nie wydaje się już tak dużo. Ta obiekcja może się rozpłynąć, kiedy uświadomisz sobie, że codziennie wydajesz naprawdę sporo złotówek na rzeczy, które po prostu za chwilę znikają.
To, co weźmiesz dla siebie z kursu, np. wiedzę o budowaniu marki osobistej, możesz wykorzystywać nawet poza branżą korektorską.
Mówisz, że bliżej Ci jednak do DTP, ale zobacz: stworzyłaś książkę, więc jesteś też autorką; słowa mają tu znaczenie.
Co byś powiedziała dziewczynie, która zastanawia się nad dołączeniem do Słownej Agentki, ale mierzy się z myślą, że to dla niej kurs zbyt drogi lub zbyt obszerny?
Słowna Agentka na pewno jest warta swojej ceny. I warto zainwestować w siebie.
Policz, ile codziennie wydajesz na rzeczy, które nie są Ci do niczego potrzebne, bo rzucasz je w kąt. A wiedza zdobyta w programie to coś, co zostanie z Tobą, nawet jeśli nie podejmiesz się pracy jako korektorka czy redaktorka.
Wiedzy jest dużo, ale w rok spokojnie można ją podzielić na maleńkie, przystępne i łatwo przyswajalne porcje. Ja całą podstawę przerobiłam w ciągu 4 miesięcy. I nie poświęcałam na to 8 godzin dziennie, tylko 2, 3, a przecież zdarzały się takie dni, kiedy nie zajrzałam do lekcji. Jego tego dużo, ale jest to do zrobienia. Po kawałeczku.
Starałam się, żeby osoba po drugiej stronie czuła się przeze mnie prowadzona, żeby wiedziała, po co ma się czegoś uczyć i do czego to potrzebne.
Nie jest tak, jak czasami bywało w szkole: „Czemu tak? Bo tak”.
Ty dokładnie wszystko tłumaczysz i pokazujesz krok po kroku. Chociaż zasady interpunkcji są, moim zdaniem, trudne.
Ale czy to nie piękne, że możesz wszystko sprawdzić ? Ja też mam takie rzeczy, do których muszę wracać, i to jest naturalne. Nikt z nas nie ma wszystkiego w głowie.
Mam materiały, do których mogę wrócić, i to jest świetne. Większość najważniejszych rzeczy wydrukowałam sobie i trzymam w jednym segregatorze. Robię tam notatki, zaznaczam markerami, bo zawsze uczyłam się w ten sposób. Tak że jeśli ktoś jest wzrokowcem, to warto wydrukować sobie materiały, pozakreślać, podopisywać. No i tworzy się książka, która zostanie z nami na zawsze.
Dzięki za Twoje spostrzeżenia i refleksje.Gdzie można Cię znaleźć w sieci i z kim najchętniej współpracujesz?
Najchętniej współpracuję z korektorkami jako grafik, a w sieci można mnie znaleźć na stronie kaes-seredin.pl.
Zapraszamy do zajrzenia do Kasi. Życzę Ci, żebyś miała do czynienia z projektami, które najbardziej Cię rozwijają. I żebyś codziennie czuła, że wykorzystujesz swoją wiedzę.